Lalki
James Carol
Wydawnictwo Naukowe PWN
OPIS FABUŁY:
Cztery ofiary, cztery młode kobiety, a każda z nich po okrutnych torturach i lobotomii. Żadna z nich nie jest w stanie powiedzieć policji, kto był jej oprawcą, żadna nie może prowadzić normalnego życia. Są jak lalki, którymi ktoś się pobawił, a następnie wyrzucił.
Były policjant FBI, profiler Jefferson Winter, nie jest zwykłym śledczym. Jego ojciec był jednym z najsłynniejszych, amerykańskich seryjnych morderców. Winter próbuje trzymać się z dala od spuścizny swojego ojca, ale ten tuż przed egzekucją mówi do syna „Jesteśmy tacy sami”... Czy Winter nie potrafi przyznać się ciemnej strony swojej osbowości?
Kiedy pojawia się kolejna ofiara, Winter rozpoczyna wyścig z czasem zanim sprawca zrobi krzywdę następnej kobiecie...
MOJA OCENA:
Syn seryjnego mordercy...
„W ciągu dwunastu lat mój ojciec zamordował piętnaście młodych kobiet. Uprowadzał je i wywoził w bezkresne lasy stanu Oregon, gdzie wypuszczał je na wolność, a potem polował na nie z karabinem."
Napisana jest przede wszystkim z punktu widzenia Jeffersona, ale rozdziały z perspektywy ofiar są obecne, dzięki czemu miałam świadomość tego co się z nimi dzieje.
Winter posiada „dar”, „talent” który skłania go myślenia jak morderca, było to dość dobre, ale po dalszym czytaniu zdajesz sobie sprawę, że jest on chyba jakimś jasnowidzem…
W jaki sposób do tego doszedł?? Ktoś mi dokładnie wyjaśni?
Nasz bohater to istny ideał… on nie potrzebuje niczego, aby wskazać sprawcę. Jest tak inteligentny, że czasem bawił. Za bardzo doskonały, próżny, wszechwiedzący. Bezwzględny, władczy, pewny siebie.
Ma gdzieś zasady i obowiązki, robi to na co ma ochotę nie patrząc na konsekwencje.
Wszystko wie, zna i nawet domyśla się co chce powiedzieć jego rozmówca. Niektórym może to przeszkadzać, ale mi nie. Da się przebrnąć przez to i przyzwyczaić się.
„Witaj, Numerze Piąty”
Ciekawe było to, że morderca nie zabijał swoich ofiar, wypuszczał je na wolność. Tak więc, to było zupełnie nowe doświadczenie dla mnie i byłam trochę zaskoczona tym. To nie był przypadek, ofiary nie mogły wskazać winnego ponieważ przeszły lobotomię.
Opisanie jej jest wiernie odtworzone, więc można wszystko sobie wyobrazić. To było ekscytujące, aby w ten sposób nadzorować dochodzenie.
„Idea samobójstwa rękoma policjanta przemawia do niego, bo mógłby wybrać czas i miejsce śmierci. We własnym mniemaniu wciąż zachowałby kontrolę.”
Krótkie rozdziały. Czyta się szybko i bardzo wciąga. Akcja szybka, nieprzewidywalny tok. Bohaterzy dobrze przedstawieni.
Zakończenie mnie rozczarowało, można było rozwinąć je. Zostałam z niedosytem. Chciałam poznać szczegółowo dlaczego „one”, czemu lobotomia… kurczę i tutaj mam dziurę. Nie lubię zostawać bez wyjaśnień.
Szału takiego nie ma, ale przeczytać można. Z pewnością przeczytam kolejne dzieła, kto wie może następne będą lepsze.
„Jesteśmy tacy sami"
możliwe, że przeczytam
OdpowiedzUsuńFaktycznie, ten tekst z wiadomością od innego szeryfa, nieco zbił mnie z tropu. Kto wie, może jak będzie w bibliotece to wypozyczę.
OdpowiedzUsuń